Kolejnym bohaterem naszego cyklu jest pan Kazimierz Papiewski, mieszkaniec Złotowa.
W 1945 roku, jako siedmioletni chłopiec i najmłodszy z rodzeństwa, przybył wraz z rodziną z Wołynia, z powiatu Sarny, na Ziemie Odzyskane. Choć minęło wiele lat, pan Kazimierz wciąż nosi w pamięci dramatyczne obrazy z dzieciństwa – chwile grozy, gdy tylko cudem udało mu się ujść z życiem przed banderowcami.
Pamięta, jak członkowie frakcji rewolucyjnej Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN-B) podpalili jego rodzinny dom oraz kilka sąsiednich budynków. Pamięta ucieczkę – jak razem z bliskimi i sąsiadami biegli w popłochu pod ostrzałem. Z bezpiecznej odległości patrzyli, jak płonie ich cały dobytek. Życie uratowali dzięki ostrzeżeniu małżeństwa, które jako pierwsze dostrzegło zbliżających się napastników i zaalarmowało wieś.
To jednak nie był koniec dramatycznych przeżyć. Gdy rodzinie pana Kazimierza udało się znaleźć schronienie w wynajętym domu, znów nadeszły chwile strachu. Pewnego dnia stał z rodziną pod ścianą, odwrócony tyłem – przekonany, że nadszedł jego koniec. Na szczęście nic się wtedy nie stało. Ocaleli. Dlaczego? Tego dowiecie się, słuchając wspomnień pana Kazimierza.
Wsłuchajcie się w jego opowieść. Dajcie się porwać historii, która – choć bolesna – wciąż domaga się pamięci i zrozumienia.
Dziś pan Kazimierz jest nestorem licznej rodziny. Doczekał się czterech córek, dziesięciu wnuków i czworga prawnuków. Z dumą opowiada o ich osiągnięciach – każdy z nich obrał własną drogę, realizując pasje i budując życie według własnych wartości.
Pan Kazimierz nie ukrywa, że rodzina jest dla niego największym skarbem i powodem do radości. Mimo trudnych doświadczeń z dzieciństwa, los dał mu coś bezcennego – poczucie, że to, co najważniejsze, przetrwało i ma swoją kontynuację w kolejnych pokoleniach.
Trochę powojennej historii Starego Pola
Po wojnie, od maja 1945 roku, w gminie zaczęli pojawiać się osadnicy z różnych stron Polski: z Wołynia, Kresów Wschodnich, Podkarpacia, Lubelszczyzny, Mazowsza czy Pomorza. Przyjeżdżali z nadzieją – często z jedną krową, koniem, kilkoma meblami – i zastawali opustoszałe, zniszczone gospodarstwa. W domach wybite szyby, na ulicach szkło i pierze z podartych poduszek, w oborach – martwe zwierzęta. To nie była ziemia obiecana, lecz ziemia, którą trzeba było odbudować od podstaw.
W pierwszych dniach czerwca 1945 roku zameldowanych było zaledwie 16. rodzin. Pierwszym wójtem został Stefan Sobierański, późniejszy organizator szkoły. Wkrótce ruszyły pierwsze instytucje: szkoła, poczta, warsztat, bar „Repatriantka”, a także posterunek MO. Ożyła cukrownia, która stała się sercem gminy na następne dekady.
Dzięki odwadze i determinacji zwykłych ludzi powstała nowa społeczność – fundament dzisiejszego Starego Pola. To ich historie chcemy ocalić od zapomnienia.
Zapraszamy do obejrzenia rozmowy z panem Kazimierzem Papiewskim.
Serdecznie dziękujemy pracownikom GOKiS Stare Pole oraz panu Kazimierzowi Papiewskiemu za pomoc w realizacji materiału.




Mieszkaniec
Jako mieszkaniec nie widzę możliwości torerowania takiej osoby która w tak lekceważący sposób…
Arek
Mylisz miasto Malbork z powiatem Malborskim, czyli mylisz Charzewskiego ze Szwedowskim.
Alan
Zajebioza
M.K
Oooo czyli wy i cała Wasza strona stanowicie zagrożenie dla społeczeństwa. Czyli musicie przestać.…
